Poduszka audio KIWI. Brzmi dziwnie do pierwszego użycia. TEST

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o poduszce audio KIWI popukałem się w czoło. Czyste wariactwo, ale też na tyle szalony pomysł, że nie mogłem jej nie przetestować. No i się zdziwiłem…
Poduszka audio KIWI. Brzmi dziwnie do pierwszego użycia. TEST

Na początek teoria – czym jest poduszka audio KIWI?

Twórcą grającej poduszki KIWI jest firma SAAT. Strona internetowa marki wita nas taką grafiką:

Ogółem ideą produktu jest właśnie możliwość poczucia dźwięku. Wewnątrz poduszki umieszczone są głośniki, które nie tylko odtwarzają dźwięki, ale również wibrują. Jak ma to w zwyczaju membrana głośnika. Kładąc głowę na poduszce kryjącej w sobie głośniki, będziemy odczuwać emitowane dźwięki.

Producent poleca poduszkę do słuchania muzyki, grania w gry, oglądania filmów, słuchania białego szumu (np. odgłosów deszczu), ale też wspomina o właściwościach. terapeutycznych.

Jeśli chodzi o specyfikację sprzętu, to wewnątrz poduszki znajdują się aż cztery głośniki stereo – 2x 20W i 2x 15W o impedancji 4 Omów. Pasmo przenoszenia dźwięku to 10-20 000 Hz. Łączność ze źródłem dźwięku odbywa się poprzez Bluetooth 5.0 i urządzenie obsługuje kodek A2DP. Za zasilanie odpowiedzialny jest akumulator o pojemności aż 10 500 mAh, który można ładować przez port USB. Całość jest zamknięta w ręcznie wykonanej, miękkiej poduszce w kolorze czarnym lub białym. To tyle z teorii, bierzemy się za słuchanie.

Czytaj też: Korzystanie z telefonu komórkowego wywołuje raka? Na prawdę czekaliśmy 14 lat!

Banalne parowanie, ale brakuje dodatkowych opcji

Aby rozpocząć korzystanie z poduszki KIWI należy ją… włączyć. Tylko tyle i aż tyle. Służy do tego duży, bardzo głęboko wciskany przycisk. Można się z nim poczuć jak podczas włączania wielkiego, starego telewizora sprzed kilku dekad. Kiedy zaświecą się diody na plastikowej płytce, wystarczy sparować z poduszką źródło dźwięku i sprzęt jest gotowy do działania. Regulacja głośności, przełączanie utworów, zatrzymywanie i reszta podstawowego sterowania odbywa się z poziomu smartfonu, telewizora, konsoli, czy co tylko podłączymy do poduszki.

Zdecydowanie brakuje mi tutaj opcji dodatkowych, np. w postaci prostej aplikacji, która pozwalałaby na jakąś ingerencję w parametry dźwięku. Niemniej z drugiej strony dostajemy urządzenie maksymalnie uproszczone, z którym chyba każdy będzie w stanie sobie poradzić.

Poduszka audio KIWI gra zaskakująco dobrze. To jest przyjemne!

Przyznaję, że podchodziłem do tej poduszki jak pies do jeża. Dziwne to strasznie, ale cóż, na pewno gra. Słychać, że gra i to nawet dosyć głośno. Tak, dźwięk słyszymy nawet jeśli nie mamy głowy położonej na poduszce, choć jest trochę przytłumiony. Trochę jakby dobiegał… z jakiejś poduszki.

Sytuacja kompletnie zmienia się po położeniu głowy na poduszce. Dźwięk jest przyjemnie ciepły, z wyraźnie wyczuwalnym basem. W zasadzie to dosłownie wyczuwalnym, bo czujemy go na głowie. Tony niskie czuć i słychać najmocniej, to logiczne, ale pozostałe dźwięki nie zostają mocno w tyle i też są dobrze słyszalne i nawet wyczuwalne. Ogółem brzmienie jest dosyć uniwersalne i faktycznie sprawdzi się zarówno podczas słuchania muzyki, oglądania filmów, czy graniu w gry. Efekt stereo jest wyraźny i można poczuć iluzję przestrzenności dźwięku, ale to wynika głównie z tego, że źródło znajduje się dosłownie pod naszą głową.

Maksymalna głośność jest wysoka, dla wielu osób zapewne będzie to nawet za głośno. Natomiast w cichym otoczeniu nawet dolne zakresy skali głośności są dobrze słyszalne, więc można korzystać z poduszki w nocy, bez obaw, że obudzimy domowników. Ale już jeśli chodzi o słuchanie obok śpiącej osoby, to raczej polecam tylko w przypadku osób o nieco głębszym śnie.

Czytaj też: Historia fotografii – od camera obscura do smartfonu

Poduszka KIWI wibruje i… masuje?

Jak banalnie to nie zabrzmi, korzystanie z poduszki KIWI jest tak unikatowym wrażeniem, że nie do końca wiem, jak mogę to Wam przekazać. Nie kojarzę drugiego takiego urządzenia, które dawałoby podobne odczucia podczas odtwarzania dźwięku. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to słuchawki Sennheiser Momentum 3 Wireless, w których bas jest tak głęboki, że czuć wibrację nauszników. Ale tutaj wibruje pod nami cała poduszka i nie ukrywam, jest to przyjemne!

W przypadku sporej ilości emitowanych dźwięków, cała powierzchnia wibruje, w mniejszym lub większym stopniu i czujemy wtedy przyjemne mrowienie z tyłu głowy i na karku. Kolejny banał, ale dosłownie przenosi to odczucia ze słuchania dźwięków na zupełnie inny poziom. Bez względu na to, czy mówimy o muzyce, czy filmach. W grach też jest ciekawie. Szczególnie skradankach (Dishonored 2) lub tytułach, w których dużo dzieje się dookoła (Call of Duty) można dosłownie zanurzyć się w przedstawionym świecie. Nie wspominając już o scenach batalistycznych w filmach.

Poduszka KIWI to również świetne narzędzie uspokajające. To, co dzieje się pod naszą głową po włączeniu np. odgłosów deszczu i burzy (pełno jest tego na YouTubie) jest nie do opisania! Dźwięki w połączeniu z wibracjami już po paru sekundach dosłownie odcinają od otoczenia i skupiacie się tylko na wrażeniach z, wręcz, seansu.

Tutaj też, choć nie jestem w żadnym wypadku ekspertem, widzę zastosowania u osób niepełnosprawnych lub z różnymi przypadłościami, które w terapii wymagają skupienia i uspokojenia. Na tyle, na ile wiem o różnych metodach terapii od ludzi mających na co dzień styczność z takimi osobami, tak działające urządzenie mogłoby być faktycznie przydatne. Działając uspokajająco, albo wręcz terapeutycznie. Chętnie zobaczyłbym rezultaty, jakie taka poduszka byłaby w stanie przynieść po dłuższym użytkowaniu/

Czy ta poduszka jest w ogóle wygodna? Jak wygląda czas pracy?

Zapomniałem niemal o najważniejszym. Czy poduszka KIWI jest wygodna? Ma ona wymiary 545 x 345 x 145mm i waży ok 1,2 kg. Jest więc duża i dosyć wysoka. Początkowo jest twarda, co nie każdemu może pasować. Ale wraz z użytkowaniem zaczyna się ubijać. Jej powierzchnia robi się miękka, a też jest to proces wpływający na odczucia. Kiedy nieco bardziej zaczynamy się zapadać w powierzchnię poduszki, mocniej odczuwamy wibracje.

Jeśli chodzi o czas pracy, to producent deklaruje ok 24 godzin i jest to zgodne z prawdą. W zależności od poziomu głośności, poduszka jest w stanie odtwarzać dźwięki przez 20-25 godzin. Czas ładowania to niestety mordęga, bo trzeba na to przeznaczyć ok 8 godzin. Za to plus za port USB-C.

Czytaj też: „Odkrycia amerykańskich naukowców” do lamusa? Teraz badacze z innego kraju są najczęściej cytowani

Poduszka audio KIWI niestety swoje kosztuje

A konkretnie 899 zł, choć widzę, że aktualnie jej cena została obniżona w sklepie producenta do 699 zł. Pierwsza kwota jest spora, druga wygląda już nieco przyjaźniej. Nie ma co ukrywać, to gadżet dla osób, które są w stanie sobie na niego pozwolić, bo i tak jest to niemała kwota. Ale cóż… warto. Bo wrażenia z korzystania są naprawdę unikatowe.

Więc jeśli chcesz sobie sprawić gadżet, który z pozoru nie ma sensu, ale da Ci dużo przyjemności z użytkowania, to warto zastanowić się nad poduszką KIWI.